Coffee Brewer - prezent z wakacji
Nieco ponad miesiąc temu Dagmara z wakacji w Holandii przywiozła kilka kaw (m.in. ziemniaczaną Rwandę) i bardzo ciekawą torebkę. A właściwie kawę w torebce. Pierwsze spostrzeżenie było takie, że może to być idealne rozwiązanie na kawę w podróży. Zaparzenie bowiem kawy w AeroPressie, Chemexie, czy dripie wymaga posiadania sporego zasobu gadgetów. W przypadku Coffee Brewer, wystarczy tylko woda o temperaturze 95 stopni. Sprawdźmy więc, jak smakuje Honduras z torebki, i jak łatwo się jej używa.
Sporo informacji
Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo dużo informacji zamieszczonych na opakowaniu - naturalnie oprócz instrukcji obsługi. Producent podaje, że jest to kawa organiczna, że jest klasy gourmet (kilka stron o tym przeczytałem i można uznać, że każdy może swoje ziarna opisać, że są gourmet. Nie jest to uregulowane tak jak chociażby określenie specialty), że jest ręcznie zbierana i produkowana na ekologicznej "farmie". Trochę sporo tych "certyfikatów" jakości, ale tym się póki co nie przejmujemy. Jak więc działa Coffee Brewer?
To właściwie tylko trzy kroki: otwarcie opakowania, zalanie wodą i przelanie do kubków. Proste, prawda? I to jak! Ale zróbmy to nieco wolniej... Po otwarciu opakowania mamy do czynienia z pierwszym wrażeniem - niestety dość nieprzyjemnym. Aromat, który wydobywa się paczuszki przypomina delikatnie palone drewno, trochę jak zielony Jacobs.
Ale nie przejmujemy się tym i postępujemy dalej zgodnie z instrukcją. Zalewamy więc 300 ml wody o temperaturze 95 stopni i czekamy do 4 minuty aż się zaparzy.
Po tym czasie gotowy napar przelewamy do filiżanek - na tym koniec. Szybko i łatwo, prawda? A czy smacznie?
Smaczne?
Niestety niekoniecznie. Kawa była bardzo płaska, w aromacie pojawiło się coś pokroju przypalonego drewna, a w smaku obecna była przede wszystkim gorycz. Bardzo delikatna kwasowość szybko znikała, przez co aftertaste pozostawał mocno nieprzyjemny. Moim zdaniem kawa jest zbyt mocno palona, jak na sposób parzenia i w dodatku zbyt drobno zmielona. Co ciekawe, spora doza (20 gramów na 300 ml wody) nie spowodowała uczucia ściągania w ustach, czego można było się spodziewać tuż przed otwarciem. Być może inne kawy mogłyby z tej paczuszki smakować zupełnie inaczej, a wiemy, że wybór jakiś jest. Z drugiej strony paczuszka jest właściwie wielokrotnego użytku. Po odpowiednim wyczyszczeniu woreczka i wysuszeniu, efekty smakowe mogłyby być ciekawsze, gdyby użyć np. jakiejś jasno palonej Kenii.
Warte uwagi?
Na pewno tak. Moim zdaniem Coffee Brewer to bardzo ciekawy gadget. Bez wątpienia jego ogromną zaletą jest prostota w użyciu. Aby zaparzyć kawę nie potrzebujemy wagi, dzbanka z wylewką, młynka czy termometru. Wystarczy nam tylko dostęp do gorącej wody (podejrzewam, że niewielka zmiana temperatury nie zmieniłaby jakoś szczególnie smaku). Niestety największą jego wadą jest sama kawa. Ta z Hondurasu, umiejscowiona w paczuszce, była po prostu niedobra, ale gdyby użyć innej kawy istnieje prawdopodobieństwo, że smak byłby zupełnie inny, a ogólny odbiór Coffee Brewera bardziej pozytywny. Traktuję to jako ciekawe znalezisko, ale w samochodową podróż w dalszym ciągu wolałbym zabrać manatki kawosza, pełne gadgetów, niż prosty w obsłudze Coffee Brewer. Ale to już jest kwestia wyboru :).
S. P.S. Mieliście kiedyś z tą magiczną paczuszką do czynienia? Chętnie poznalibyśmy Wasze opinie!