Pierwsza podróż do Azji - Wietnam
Na przełomie marca i kwietnia podróżowałem z moim przyjacielem po Wietnamie. Był to nasz pierwszy kontakt z Azją. Mimo dość sporego dorobku podróżniczego, nasze oczekiwania, względem rzeczywistości, okazały się diametralnie inne. Marzenia o egzotycznych, azjatyckich doświadczeniach zostały zrujnowane, początkowo brutalną, rzeczywistością.
Na ziemię zostałem sprowadzony już pierwszego wieczoru podczas naszego pobytu w stolicy - Hanoi. Nieoświetlone ulice, zaniedbane budynki, brud, plątanina kabli elektrycznych, zwariowany ruch uliczny, brak chodników… By cieszyć się podróżą szybko musieliśmy zmodyfikować swoje oczekiwania. Trzeba było zrozumieć, że jesteśmy w kraju dużo uboższym niż Polska. Piękno Wietnamu nie jest zawsze oczywiste i czasem trzeba do niego po prostu dotrzeć. Zachwycać się pysznym Pho (wietnamski rosół z makaronem ryżowym) można dopiero wówczas, gdy zignoruje się ciasny lokal z brakiem dostępu do bieżącej wody i drewniane pałeczki wielokrotnego użytku.
A wietnamska kawa?
Podobne doświadczenia mieliśmy z kawą. Wietnam stale zajmuje światowe podium pod względem jej eksportu, choć mieszkańcy poznali ją dopiero w XIX wieku dzięki francuskim kolonizatorom. Tylko ryż jest produktem częściej wysyłanym za granicę. Wydawałoby się zatem, że Wietnamczycy o kawie wiedzą co najmniej tyle co Włosi. Nasza ignorancja szybko została nagrodzona kwaśnym grymasem przy pierwszej filiżance americano. Kawa była gorzka, po chwili nieco słona, a konsystencja zaś sprawiała wrażenie gęstej, co dodatkowo odbierało przyjemność z picia.
Eksport wietnamskiej kawy skupia się na tańszej i łatwiejszej w uprawie robuście. Gatunek ten sam w sobie uchodzi za gorszy, ale Wietnamczycy mają swój sposób by jego wady zniwelować. Poprzez ich długie wypalanie z dodatkiem masła i cukru, co swoją drogą we Włoszech uchodzi za bluźnierstwo, uzyskują ziarna bardzo aromatyczne, mocne, miejscami więc "szorstkie". Naturalnie zatem rodzi się pytanie, czy taka kawa nie smakowała mi, ponieważ patrzyłem na nią poprzez pryzmat kawy palonej w Europie?
Głównie robusta
Koniec bujania w obłokach. Nie przekonują mnie ani oryginalny sposób wypalania robusty, ani odmienne cechy otrzymanych do zmielenia ziaren. Moim zdaniem za otrzymanym produktem stoją przede wszystkim czynniki ekonomiczne, nie zaś smakowe. Oczy natomiast rzeczywiście należało otworzyć nieco szerzej by dostrzec, że to sposób podania kawy przez Wietnamczyków jest kluczowy.
Nieodłącznym elementem każdej lokalnej kawiarni jest lód oraz skondensowane, słodkie mleko. Oba te produkty pojawiły się na wietnamskich stołach zapewne z naturalnych potrzeb – pierwszy ze względu na klimat, drugi zaś przez fakt, że lodówka to wciąż rzadki widok w tym regionie, więc zwykłe mleko po prostu nie wchodzi w grę. Okazuje się zatem, że to co u nas nazywane jest deserem kawowym, czy jak kto woli kawą mrożoną, w Wietnamie jest kawą tradycyjną. I takie optowanie z robustą przekonuje mnie dużo bardziej, bo cà phê sữa đá, o której mowa, pasuje do azjatyckiego klimatu jak ulał.
Do dobrze przyrządzonej kawy po wietnamsku potrzebujemy jeszcze jednego, niepozornego, ale jakże efektywnego narzędzia – zaparzacza Phin. Ten prosty, metalowy dripper powstał prawdopodobnie w Kambodży około roku 1800-ego, ale mimo swojej historii, wciąż króluje na stołach Wietnamczyków. Wszystkim polecam kawę (również czarną) przyrządzoną w tym ciekawym urządzeniu. Napar ma delikatną, wręcz herbacianą konsystencję, jednocześnie dostarczając sporą dawkę kofeiny.
Kawa po wietnamsku
Kawę po wietnamsku można przyrządzić w prosty sposób samodzielnie w domu. Zaparzacz Phin jest dostępny za ok. 20 zł w sklepach i na aukcjach internetowych, a także w wietnamskich centrach handlowych w Warszawie. By dopełnić całości, możecie zakupić najpopularniejszą wietnamską kawę eksportową - Trung Nguyen. Poniżej proces przygotowania cà phê sữa đá:
- Do szklanki wciskamy ok. dwóch łyżek skondensowanego mleka i kładziemy na nią zaparzacz Phin.
- Wsypujemy ok. 3 łyżeczki zmielonej kawy i, co ważne, wyrównujemy jej poziom w zaparzaczu.
- Wlewamy ok. 30ml wrzątku (mały kieliszek) i czekamy 30 sekund aż kawa nasiąknie pod przykryciem.
- Wsadzamy sitko, wlewamy wrzątku do pełna i pozwalamy przesiąknąć wodzie przez kawę pod przykryciem.
- Kiedy skraplanie się zakończy, dodajemy lód, a całość mieszamy. Proste, prawda?
Na koniec warto dodać, że w samym Wietnamie taką kawę można spotkać w wielu odsłonach. Czasami pije się ją bez lodu, czasami bez mleczka, a w niektórych miejscach goryczkę zwalcza się poprzez włożenie do naparu wykałaczki zanurzonej wcześniej w słonym sosie rybnym. Nieco rzadziej można spotkać kawę z dodatkami takimi jak jogurt, żółtko czy owoc. Próbowałem wersji z jogurtem i pozostanie ona jedną z tych rzeczy, których chyba nigdy nie zrozumiem…
Piotr.P.S. Piotr jest moim przyjacielem jeszcze z czasów liceum. Jeżeli mieszkacie w Poznaniu to wiecie, że to największy (i najlepszy) barman w mieście. Jeżeli z Poznania nie jesteście, to pamiętajcie: Piotr Granat, Granat Piotr, zwykle miły, czasem łotr.