"Slowpresso to nowy pomysł na mocną kawę parzoną bez pośpiechu. Wymyślony przez ojca, zaprojektowany przez córkę, produkowany w Polsce."
Takim właśnie hasłem promowany jest produkt sprzedawany przez Justynę Karamuz. Od dawna byliśmy ciekawi tego, jaki efekt można uzyskać parząc kawę za pomocą Slowpresso. Całkiem niedawno mieliśmy okazję je przetestować i w niniejszym tekście prezentujemy efekty naszej pracy.
Pierwszy kontakt
Slowpresso przyjeżdża w zwykłym, schludnym kartoniku. Jest dobrze zabezpieczone i zapakowane tak, by nie potłukło się podczas transportu. A to bardzo istotne, bo wykonane jest z ceramiki. Razem ze Slowpresso w paczce znajdziecie instrukcję obsługi oraz paczkę filtrów. 50, 250 lub 450 sztuk w zależności od pakietu, który zamówicie.
Zaparzacz ma minimalistyczny design i jak wspominaliśmy wcześniej, wykonany jest z ceramiki o lekko kremowej barwie. W dłoniach sprawia jednak wrażenie bardzo delikatnego, dlatego podczas parzenia dosłownie obchodziliśmy się ze Slowpresso jak z jajkiem. Na szczęście otrzymany przez nas egzemplarz pozostał cały :).
Podoba nam się również sposób w jaki Slowpresso prezentowane jest na oficjalnej stronie. Tam znajdziemy wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu, a także nagranie, które w jasny sposób pokazuje jak używać polskiego zaparzacza. Również papierowa instrukcja załączona do produktu dość klarownie pokazuje, jak on działa. Przejdźmy zatem do parzenia.
https://vimeo.com/171439408Slowpresso w akcji!
Wg instrukcji obsługi jedna porcja naparu to 12 gramów kawy na 50 ml wody. Niestety określenie dotyczące zmielenia kawy "średnio" jest trochę nieszczęśliwe, bo trudno je do czegokolwiek odnieść. Tym niemniej w naszym Comandante Iron Heart te 12 gramów zmieliliśmy na 24 kliki (tak jak mielimy na 300 gramowe V60).
Na sitku położyliśmy papierowy filtr i zmoczyliśmy go wodą, nagrzewając jednocześnie ceramiczny "kubek". Rzuciło nam się w oczy, że woda przez filtr przelewała się bardzo powoli.
Następnie wsypaliśmy kawę i "zmoczyliśmy" ją 20 gramami wody, przykrywając napar. Po około 30 sekundach dolaliśmy resztę wody, przykryliśmy pokrywkę i zostawiliśmy Slowpresso by powoli się parzyło.
Po około 3:30 minutach cała woda przelała się przez kawę i napar był gotowy. A wrażenia? Kawa w smaku była delikatnie oleista, lekko kwasowa, dość słodka i całkiem przyjemna, i chociaż body było dość ciężkie, to nie znaczy, że nieprzyjemne. Byliśmy szczerze zaskoczeni tym co otrzymaliśmy w filiżance. Jak na pierwsze parzenie efekt był bardzo dobry!
Później zmieliliśmy kawę na 27 klików i czas parzenia był bardzo podobny. W smaku napar był bardzo podobny do wcześniejszego, aczkolwiek był zauważalnie bardziej kwasowy i mniej słodki, niż ten otrzymany za pierwszym razem. Przy mieleniu na 20 klików kawa wyszła bardziej intensywna, aczkolwiek tu już się pojawiła pewnego rodzaju goryczka.
Po przeprowadzeniu następnych prób doszliśmy do wniosku, że najlepsze efekty można uzyskać między 22, a 26 klików ustawionych na Comandante Iron Heart.
Coś poza parzeniem?
Później zaparzyliśmy Slowpresso jeszcze w podwójnej porcji, a więc użyliśmy 24 gramy kawy i 100 gramów wody, dopasowując mielenie. Naturalnie czas parzenia znacznie się wydłużył, ale efekt w filiżance był bardzo podobny. A czy zaparzacz ma wady?
Naszym zdaniem Slowpresso ma trzy, choć niezbyt poważne, wady. Pierwsza dotyczy czystości. Wyrzucanie filtra z kawą niemal za każdym razem kończyło się ubrudzeniem czegoś. Z jednej strony kapiąca jeszcze delikatnie woda przez przelewowe dziurki, a z drugiej fusy od kawy. Dla osób korzystających z French Pressa czy kawiarki wszechobecne fusy są codziennościa, jednak my na co dzień korzystamy z czystszych metod. Druga, to zbyt mało miejsca w górnej części zaparzacza, podczas przygotowywania podwójnej porcji. Kawa i woda nie mieściły się w początkowej fazie parzenia pod przykrywką. Mimo to Slowpresso bardzo łatwo się czyści. Coś jeszcze? Naszym zdaniem 50, czy 100 ml kawy to zdecydowanie za mało... ale to raczej kwestia subiektywna.
Chociaż waga do Slowpresso z pewnością się przyda, to z uwagi na budowę zaparzacza nie będziecie potrzebowali czajnika z wylewką. No i raczej nie weźmiecie go ze sobą w podróż -szkoda byłoby potłuc tak piękną ceramikę :).
Pointa?
Naszym zdaniem Slowpresso jest dość ciekawym projektem, a kawa w nim zaparzona to coś między kawiarką, a naparem zrobionym w Prismo. Bardzo ładny ceramiczny wyrób pewnie łatwo potłuc, dlatego trzeba na niego uważać. Poza tym kawa ze Slowpresso może posłużyć Wam za bazę do mlecznych napojów. Jeżeli smakuje Wam kawa z kawiarki, naszym zdaniem powinniście wypróbować polski produkt - przy czym jest łatwiejszy do prawidłowego zaparzenia :). Z zapasem 50 filtrów za zaparzacz zapłacicie 169 zł. My byliśmy pozytywnie zaskoczeni :).
Coffee Plant. P.S. Monstera ze zdjęcia ma ciężkie chwile...