O Prismo zrobiło się głośno właściwie chwilę po tym, jak projekt pojawił się w sieci. Świat kawy zaczął się zastanawiać czy to naprawdę będzie możliwe: espresso z AeroPressu? Po kilku miesiącach dotarło do Polski!
Prismo wpadło mi w oko jeszcze przed możliwością kupienia go w opcji "pre-order", ale niestety wówczas do Polski wysłać się go nie dało. Zamówiłem je więc przy najbliższej okazji, choć przesyłka ze Stanów szła niestety ponad miesiąc, dlatego dopiero w lutym mieliśmy możliwość je przetestować. A dziś przedstawiamy efekty!
https://www.youtube.com/watch?v=9Wd0SfktDNE&feature=youtu.beCo to właściwie jest to Prismo?
To nakładka na AeroPress z zaworem, dzięki której, możliwe jest wytworzenie na tyle dużego ciśnienia, by zaparzyć kawę w stylu espresso. Składa się z plastikowej nakrętki z zaworkiem i stalowego filtra, dzięki któremu przygotowywany napar ma być czysty i przejrzysty. Tyle mówi producent. Czy jest to więc możliwe, że urządzeniem za 25 dolarów (pierwsza partia była tańsza :)) zaparzymy kawę, która będzie porównywalna z tą uzyskaną w maszynach wartych kilkadziesiąt tysięcy złotych? Od samego początku byłem bardzo sceptyczny, ale gdzieś po cichu liczyłem, że Prismo mnie zaskoczy. Trzymając w dłoni instrukcję obsługi rozpoczęliśmy test!
Pierwsze "espresso"
Pierwsze parzenie postanowiliśmy zrobić zgodnie z instrukcją obsługi, załączoną przez producenta. A wg niej powinniśmy:
- 20 gramów kawy zmielić drobno, jak pod espresso i wsypać do AeroPressu;
- zalać 50-60 gramami wody o temperaturze 212 Fahrenheitów (zalaliśmy wodą o temperaturze 98 stopni Celsjusza);
- mieszać przez 10 sekund;
- a po upływie 1 minuty rozpocząć wyciskanie.
Efekt? Nieco rozczarowujący... Bardzo wysoka kwasowość, ciężkie i nieprzyjemne body oraz delikatna goryczka. Debiut wypadł więc bardzo słabo. Do następnej próby postanowiliśmy kawę zmielić drobniej (12 klików na Iron Heart) i nie zmieniać pozostałych parametrów. Po nieco ponad minucie otrzymaliśmy kolejny napar.
Tym razem odczucia były zdecydowanie odmienne. Kawa była bardzo gęsta i oleista - napar w ustach przypominał espresso. Kwasowość była już zdecydowanie niższa, bardziej przyjemna, pojawiła się lekka słodycz i zniknęła goryczka. Próba numer 2 okazała się o niebo lepsza.
Kolejne próby
Uznaliśmy, że skoro napar był już całkiem smaczny i przypominał espresso, postanowiliśmy przygotować kawkę z mlekiem. Przecisnęliśmy 50 gramów wody przez Prismo i zalaliśmy podgrzanym i spienionym mlekiem (nie jestem mistrzem latte art :)).
W taki sposób przygotowane "cappuccino" było po prostu dobre, chociaż wydawało się, że mleko za bardzo zniwelowało charakter kawy. Kolejnym razem nalaliśmy nieco mniej mleka i sytuacja się powtórzyła, mimo relatywnie większego udziału kawy w filiżance. Wygląda więc na to, że kawy mleczne w Primo wychodzą po prostu... bardzo mleczne.
Po "białym" teście zaparzyliśmy kawę jeszcze trzy razy. Najpierw zmieliliśmy jasno paloną Kenię Kii od Coffee Republic (startowała w Cuppingowym Starciu) na pierwotnym ustawieniu młynka. Tak jak sądziliśmy, napar wyszedł kwaśny i nie dało się go wypić, ale aromat malin jaki wydobywał się z filiżanki był tak silny, że mieliśmy wrażenie, że to sok malinowy :).
Wracając jednak do przygotowania kawy palonej pod espresso, 20 gramów ziarenek zmieliliśmy na 12 klików i, tym razem, zalaliśmy wodą o temperaturze 94 stopni. W efekcie udało się podbić słodycz, zniwelować kwasowość i zneutralizować goryczkę. To parzenie uznaliśmy za najlepsze, a tak przygotowane "espresso" było dotychczas najbardziej zbalansowane i najbardziej przypominające tradycyjny pierwowzór.
Na koniec młynek przestawiliśmy na 9 klików i zalaliśmy taką samą wodą. Niestety kawy nie udało nam się przecisnąć przez zawór :). Ostatecznie więc "espresso" smakowało nam najbardziej przy mieleniu na 12 klików i obniżonej do 94 stopni temperaturze.
Wniosek końcowy: gdzie to espresso?
Jeżeli ktoś sądził, że za kilkadziesiąt złotych w AeroPressie będzie wyciskał przyzwoite espresso to niestety nie tym razem. Naszym zdaniem napar przygotowany w Prismo przypomina coś między espresso, a dobrze zaparzoną kawiarką, chociaż sądzę, że gdyby pobawić się jeszcze temperaturą i mieleniem to być może tak przygotowany napar mógłby być zdecydowanie bliżej espresso.
Poza tym uważamy jednak, że Prismo "ma potencjał" i gdyby spędzić nad nim więcej czasu, to można byłoby uzyskać całkiem ciekawy napar, chociaż nie będzie to tradycyjne espresso. Z drugiej strony produkt Fellow pozwala przygotować kawy mleczne, co oznacza, że cappuccino w terenie nie będzie już tylko efektem wyobraźni. Podobnie, jak AeroPress, Prismo doskonale nadaje się do podróży, jest lekkie, trudno je uszkodzić i łatwo zadbać o jego higienę.
Podsumowując, Prismo traktujemy raczej w kategoriach gadgetu. Aczkolwiek jestem przekonany, że znajdzie ono wielu fanów, zwłaszcza, że doskonale może się sprawdzić w terenie.
Niniejsza publikacja to efekt jednego dnia testów. Tym niemniej zamierzamy dalej sprawdzać Prismo na różnych dozach, ustawieniach młynkach i temperaturach wody, bowiem niewielka zmiana parametrów, podczas niedzielnych testów, przekładała się na znaczącą różnicę w przygotowywanej kawie. Jeżeli Prismo już macie, to kombinujcie do uzyskania satysfakcjonującego efektu!
Szymon.